Udało mi się zmienić dość tanim kosztem komputer stacjonarny. Więc standardowo zainstalowałem sobie na nim Ubuntu. Jako, że maszynka ma dwurdzeniowy procesor 64-bit Athlona, toteż zainstalowałem wersję 64-bity. Jednak po dwóch tygodniach użytkowania widziałem dość znaczny spadek wydajności. Co chwilkę problemy z oprogramowaniem (Google Earth, Wine), a generalnie nic nie zyskałem. Ale o tym może innym razem. Więc wyłuskałem jakieś 30 minut czasu na instalacje. No i instaluje poraz pierwszy - fail. Co się stało? Otóż nagle instalator zdecydował, że się wyłączy. No ok. No to jeszcze raz. To samo. Instalator wywalał się w momencie gdy w/g niego robił "Kopiowanie dokumentów i ustawień..". Che? Jakich dokumentów i ustawień?
Na jednej z partycji miałem katalog /etc, w którym mam configi najważnieszych demonów. A tytułowy Migration Assistant myślał, że ma kopiować stamtąd jakieś dane |:. Fajnie, ale panowie z Canonical chyba nie pomyśleli, żeby zapytać użytkownika, czy chce cokolwiek 'migrować'.
Toteż jedyną chyba z możliwości było w sesji live instalatora odmontować taką lokalizację:
sudo umount /mnt/migrationassistant
Opcja migracji pewnie przydatna, ale mogliby użytkownikom dać pole manewru.
0 komentarze:
Prześlij komentarz